Opis postaci z "Przyjaciel z Torsenii"
Annabeth: 14 letnia dziewczyna, pochodząca z bardzo bogatej rodziny. Jej ojciec nie żyje. Ma siostrę Zoję i matkę. Jest bardzo miła, lubi pomagać, jak się ją wkurzy to nie ma przebacz, ekstrawertyk, uwielbia przygody, jest dość lubiana w szkole.
wygląd: Ma długie kręcone, fioletowe włosy z turkusowymi pasemkami. Ma ciemne oczy, prawie czarne. Ma jasną cerę, ale bez przesady.
Amera: 14 letnia born'a, pochodząca z planety Luxymoon. Jest księżniczką Torsenii (choć sama o tym nie wie). Jej planetę zaatakowali nadludzie. Jest miła, uczynna, odważna, umie się postawić, niezależna, ambiwertyk.
wygląd:Ma długie, proste, zielone włosy. Ma zielone oczy kocie(trochę wyglądają jak Chińczyka lub Japończyka). Jest mała, ma uszy rysia, ręce, nogi i twarz człowieka, skrzydła i długi włochaty ogon. Ma tak samo jasną cerę jak Annabeth.
Zoja: 13 letnia siostra Any. Uwielbia przygody, jest bardzo odważna. Żyje we własnym świecie, nie integruje się z rówieśnikami, introwertyk. Lubi pomagać.
wygląd: Ma długie, rude, kręcone włosy z grzywką prostą. Niebiesko-szare oczy. Taka sama cera jak u Any i Amery.
matka Any i Zoji: 35 letnia kobieta. Kochająca swoje dzieci. Przeszła ciężko śmierć męża.
wygląd: brak opisu
PS Ana, Amera i Zoja wyglądają jakby były starsze niż są ( takie geny, że dorastają szybko, a u bornów to normalne).
Rozdział I
" Jak Annabeth poznała Amerę"
14 lipca, miasteczko Goodness. Zwykły, nudny, słoneczny dzień. Dzieci bawią się na podwórku, klub szachowy jak zwykle spotkał się w parku, grupa dziewczyn plotkuje ze sobą. Na ulicach pusto, tylko dwoje ludzi spacerują razem. Nikt się nie spodziewa, że stanie się coś niezwykłego...
Bum! Nagle cały spokój został naruszony, lecz nikt się nie wystraszył. Wszyscy razem z ciekawością podeszli do miejsca, gdzie było słychać wybuch. Kiedy zobaczyli co wywołało owy hałas, wszyscy osłupieli. Nikt nie wiedział co to ani skąd to się wzięło. Było to małe, miało uszy rysia, oczy kota, ręce, nogi i twarz człowieka, skrzydła i długi włochaty ogon. Obok niego stało coś w rodzaju nowoczesnego statku kosmicznego.
Wszyscy nadal stoją osłupieni. W końcu jakaś dziewczyna odezwała się:
-Cześć! Jestem Annabeth. Jak się nazywasz?-Zapytała stworzenia.
-Cze-e-e-ść je-e-stem Am-m-m-era.-Odpowiedziała istota.
-Masz takie śliczne futerko!-Po chwili zapytała-Kim jesteś? Skąd pochodzisz?
-Jestem-m Bornem. Pochodzę z Torsenii.
-Aha...A co to jest Born i gdzie jest Torsenia, nigdy o tym nie słyszałam?
-Born to taka rasa która dominuje Torsenią, to takie miasto na dalekiej planecie Luxymoon.
-Chciałabym tam kiedyś polecieć. Skąd się tu wziełaś?
-Musiałam uciekać z Luxymoon ponieważ naszą planetę zaatakowała nowa rasa nadludzi, która atakuje wszystkie planety wokół siebie.
-Możesz zatrzymać się u nas, na pewno znajdzie się dla Ciebie jakieś miejsce.
-Dziękuję.
Ludzie nadal stoją w osłupieniu, ale już paru oprzytomniało i zaczęło się przysłuchiwać rozmowie dziewczynki i Borna.
-Dlaczego przyleciałaś akurat na Ziemię zamiast na inną planetę?-Zapytała dziewczynka.
-Przyleciałam na Ziemię ponieważ niegdyś właśnie tutaj mieszkali, ci przez których musiałam uciekać z planety. Odlecieli z tej planety bardzo dawno temu uważając, że tutaj nic nie osiągną i zamieszkali planetę Aranonin.-Odpowiedziała Amera.
-Nie myślisz, że mogą tu wrócić i Cię tu szukać?-zapytała Annabeth Amerę.
-Nie, raczej nie. Mało powiedziane, na pewno, nie. Nie pomyślą na tyle, żeby tu przylecieć. Raczej będą nas szukać na bliżej położonych planetach oraz bardziej zaludnionych, a gdyby nawet Tu przylecieli to i tak nie będą mnie szukali w tej małej, uroczej wiosce. Borny raczej wolą miejsca, gdzie jest dużo istot i technologii.
-No to jesteś tu bezpieczna. Cieszę się, że u nas zamieszkasz. Gdyby nawet tu zajrzeli w poszukiwaniu Ciebie, to pomożemy Ci.
-Dziękuję Ci bardzo. Naprawdę mi bardzo pomagasz. Jestem Ci za to wdzięczna.
Już każdy przysłuchiwał się ich rozmowie. Wszyscy zgodzili się pomóc Amerze.
-Chodź, robi się późno, a poza tym lepiej, żebyś nie siedziała na ziemi, bo jeszcze zachorujesz. Pójdziemy do mojego domu. Będziesz spała w moim pokoju. Mam piętrowe łóżko. Wolisz spać na dole czy górze?
-Obojętnie, mogę spać na dole.
-Okej, to chodźmy.
Rozdział II
"W domu Annabeth"
Staja obydwie przed bramą domu Annabeth. Amera przygląda się uważnie domu i okolicy. Pierwszy raz widzi takie dziwne rzeczy. Oni w tym czymś mieszkają?-pomyślała.
-Tak, mieszkamy tu. To coś nazywamy domami.- Odpowiedziała natychmiast Annabeth jakby słyszała mysli Amery.
-Ty umiesz czytać w myślach?!-Spytała Amera.
-Nooo....Tak. Ale nikomu nie mów, bo pomyślą, że jestem jakaś nienormalna.
-Nie martw się nikomu nie powiem.-Uśmiechnęła się.
Annabeth otwiera bramę i idą pod jej drzwii.
-Jejku jak tu ślicznie.-Mówi Amera
-Dzięki same z mamą i siostrą dbamy o ten ogródek.
-A twój tata?
-Eh...Mój tata nie żyje odkąd się urodziłam. Zmarł w ten sam dzień, w którym moja mama mnie poczęła. On właśnie sam Zbudował ten dom, ogródek. Specjalnie dla niego dbamy o ten ogródek codziennie.
-Ohh...Przepraszam nie wiedziałam.
-Nic nie szkodzi. Nie mogłaś wiedzieć. Dobra wchodźmy do środka.
Annabeth otwiera dom i wchodzi do środka, a za nią Amera.
-Mamo wróciłam! Zoja!
-Cześć córeczko! nie musiałaś tak krzyczeć byłam w kuchni, zrobiłam właśnie obiad.-Właśnie zauważyła Amerę- Jezu! Ana co to jest?!
-Nie bój się. To moja koleżanka. Nazywa się Amera i jest Bornem.
-Czym?
-Bornem. To takie stworzenia zamieszkujące planetę Luxymoon. Pochodzi z kraju z tamtej planety, z Torsenii.
- Niech Pani się mnie nie boi. Z natury jesteśmy bardzo przyjaźni. Przyleciałam tu, żeby się schronić.
-Ahmm...Nie boję się...Tylko mnie zaskoczyłyście dziewczyny-odpowiedziała mama Any
-To cieszę się-powidziała Amera
-Dobra, choć za mną Amera-powiedziała Ana lecz zatrzymała się
- A! Mamo, a gdzie jest Zoja?-Skierowała się do mamy
-Pewnie w swoim pokoju słucha muzyki
- A okey. Dobra chodźmy!
Mama poszła do kuchni kończyć obiad robić, a dziewczyny na górę do Zoji.
Podeszły do drzwi i się zatrzymały. Amera stoi i patrzy pytająco na Anę. Ana widząc to mówi do niej szeptem:
-Wiesz lepiej nie opowiadaj jej zbytnio o sobie. No chyba, że chcesz do końca dnia odpowiadać na jej pytania...
-Dlaczego?
-Ponieważ ona już taka jest ciekawa. lubi nowe kultury i takie tam. jeżeli Cię zobaczy będzie chciała o Tobie wszystko wiedzieć i nie da ci spokoju. Jedyne wyjście, żeby tak się nie stało, to nie opowiadaj jej dużo o sobie i pochodzeniu, bo pomyśli, że chętnie będziesz jej odpowiadała na pytania przez cały dzień, albo i dłużej.
-A okey. To chodźmy.
Dziewczyny otwierają drzwi. Właśnie mają wchodzić, lecz na drodze stoi właśnie Zoja i mówi do swojej starszej siostry:
-Ładnie tak opowiadać gościom takie bzdury o mnie?
-No ale to prawda.
-Tak, a niby kiedy coś takiego zrobiłam? Wymień choć dwie takie sytuacje.
-Pierwsza to jak kiedy przyprowadziłam do domu po raz pierwszy Elizę (Monako), albo gdy była u nas Diana ( Mongolia).
-Ammm...Dobra wygrałaś, ale to nie znaczy, że możesz tak mówić do innych.
-Dobrze, dobrze możemy wejść?
-A, zapomniałam. Oczywiście.
Weszły do pokoju zamknąwszy drzwi.
*
Weszły we trójkę do pokoju Zoji. Usiadły na wielkim łóżku pośrodku pokoju.- To jest Amera- Przedstawiła Anna siedzącą obok Amerę.
- Cześć -przywitała się Amera
- Hey - odpowiedziała Zoja.
- No to...-Zaczęła Anna- Musimy pomóc Amerze. Jest w ciężkiej sytuacji ponieważ jej planetę zaatakowali nadludzie i musiała uciekać. Zoo* (Zoja) masz jakiś pomysł?- Powiedziała Ana, patrząc na Zoo i Amę. Dziewczyny siedziały cicho zamyślone. Po dłuższej chwili do pokoju Zoo weszła ich mama.
Położyła na stoliku talerz ciastek waniliowych z nadzieniem toffi.
-Chcecie coś do pica dziewczyny?-Spytała.
-Herbaty- Powiedziały chórem. Mama wyszła z pokoju, a dziewczyny nadal się zastanawiały jak pomóc Amie. Powoli słońce chowało się za horyzont. Dziewczęta robiły się już śpiące, więc zaczęły się szykować do spania. Ana i Ama poszły do pokoju Any i się położyły spać, a Zoo leżała w łóżku i myślała nad losem Amy. Po kilku godzinach zasnęła. Śniło jej się że porywają Amerę, a ona i Ana nie umieją i nie mogą jej pomóc. Anie śniło się że Ama wróciła bezpieczne do swojego domu. Natomiast Amerze śniło się, że została na zawsze na ziemi z Anną i Zoo. Rano wszystkie zjadły śniadanie i poszły do pokoju Zoji.
- Cześć Zoo ! -Powiedziały chórem dziewczyny.
- Hey.... -Powiedziała lekko zaspana Zoo.
- Dopiero wstałaś? -Zapytała zdziwiona Ana.
- Tak...Nie mogłam w nocy spać...Ciągle myślałam jak możemy pomóc Amie.
- Yhym...I co udało Ci się coś wymyślić? -Zapytała z ciekawością.
- No...Właściwie nic mi do głowy nie wpadło...
- Aha...Okey -Powiedziała z lekkim zmartwieniem. - No mi też...A Tobie Ama?
- Mi również nic...
Po krótkiej ciszy Amera powiedziała:
- Dobra pogadajmy o czymś innym... Kiedy śniadanie?
- Nie wiem, chodźmy zapytać się mamy. - Powiedziała Ana.
- Okey, tylko się ubiorę.. -Powiedziała Zoo.
- To czekamy z Amą na dole.-Powiedziała do siostry wychodząc z pokoju.
Dziewczyny zeszły na dół.
- Cześć Mamo ! Kiedy śniadanie?- Zapytała Ana.
- Cześć córeczko! Za pół godzinki.
- Dzięki Mamo-Powiedziała, wyszła z kuchni i zwróciła się do Amy- Masz coś do ubrania?
- Mogę ubrać co miałam wczoraj na sobie...- Powiedziała cicho Ama.
- Ale to jest całe brudne i poszarpane. Jak chcesz możesz sobie coś wziąć z mojej szafy.
- Na prawdę nie musi...
- Serio weź sobie co zechcesz. Mam dużo ubrań.- Powiedziała z uśmiechem Ana.
- Okey.-Odpowiedziała tym samym.
Zoja właśnie zeszłą na dół, gdy dziewczyny wchodziły do góry. We trójkę zatrzymały się w połowie drogi na schodach.
- Za ile śniadanie?- Zapytała Zoo.
- Za 10 minut.-Odpowiedziała Annabeth i dodała- Idę z Amą do pokoju, żeby sobie wzięła coś do ubrania z mojej szafy.
- To super! Idę z Wami.
- Okey to chodźmy.
Poszły do pokoju Any. Ana weszła jako pierwsza i otworzyła Drzwi. Zaraz za nią Ama i Zoo. Usiadły na łóżku i patrzyły na Anę.
- Chodź, wybierzesz sobie coś.
Dziewczyny podeszły do drugich drzwi znajdujących się w pokoju. Przeszły przez nie i zobaczyły ogromną garderobę z wieloma, w różnych kolorach ubraniami.
- Wow! Ale masz dużo różnych ubrań i butów! - Powiedziała Amera widząc to wszystko.
Annabeth się uśmiechnęła, a Ama przeglądała rzeczy Any.
- Sister, nie wiedziałam, że masz garderobę! Gdzie? Kiedy? Jak?- Zapytała Zoja.
- No wiesz...Nie mówiłam Ci, bo to miała być niespodzianka....Pamiętasz jak 2 lata temu dostałam na urodziny klucz od mamy?
- Tak...
- No wiesz...Nie mówiłam Ci, bo to miała być niespodzianka....Pamiętasz jak 2 lata temu dostałam na urodziny klucz od mamy?
- Tak...
- To właśnie ten klucz
otwiera drzwi do garderoby... Mama mi pokazała te drzwi w moim pokoju po
urodzinach i powiedziała, żebym Ci nic nie mówiła, bo to ma być dla
Ciebie niespodzianka, bo ty tez masz dostać dodatkowy pokój. Ja go
użyłam w połowie jako garderoba...
- Serio? Super ! Chwila...A druga połowa?
- Drugą połowę jeszcze
na nic nie przeznaczyłam.....Jeszcze jest pusta...Zostawiłam ją na razie
pustą, bo nie wiedziałam na co ją przerobić.
-A....Czyli ja też dostanę taki pokój wielki?!- Powiedziała z radością Zoo.
-Jasne! Tylko nie mów mamie, że wiesz, bo to miała być niespodzianka.
Amera już wybrała dla
siebie ubranie; różowo-pastelową koszulę w kolorowe kwiaty,
pastelowo-beżowe spodenki (też w kwiaty) i kremowe trampki w różowe
kwiaty.
- Mogę to? -Zapytała Amera
- Jasne! Bierz co chcesz. -Odpowiedziała Annabeth.
- Mogę się czesać Twoją szczotką?
- Mogę się czesać Twoją szczotką?
- Tak...Nie musisz się o wszystko pytać. Bierz co chcesz i kiedy chcesz.
- Dzięki.
- Jak chcesz mogę Ci
zrobić dobieranego warkocza na bok...I na przykład kwiaty Ci włożyć we
włosy tak, aby pasowało do Twojego ubioru. Bo z tego co widzę lubisz
kwiaty.- Zapytała retorycznie Zoo. Ama się ubrała, a Zoja zrobiła jej
warkocza na bok.
- Ja sobie wezmę jeszcze rzeczy. Przez to wszystko zapomniałam, że się nie ubrałam. -Powiedziała Ana.
Ana wyciągnęła dla
siebie niebiesko-pastelową koszulę w kolorowe kwiaty, pastelowo-błękitne
spodenki ( też w kwiaty ) i miętowe trampki w morskie kwiaty.
- To jeżeli wy już wyglądacie jak bliźniaczki to ja też chcę ...Mogę wziąć od Ciebie Ana rzeczy?
- Tak! Super będą trzy bliźniaczki....Jeszcze tylko się uczeszmy tak samo. -Zażartowała Ana.
Zoo wyciągnęła sobie takie same rzeczy jak dziewczyny tylko koszulę w kolorze fioletowo-pastelowym, spodenki w pastelowo-ametystowym i trampki w pastelowo-purpurowym w lawendowe kwiaty. Później zrobiła sobie i Anie warkocza na bok z kwiatami.
Zoo wyciągnęła sobie takie same rzeczy jak dziewczyny tylko koszulę w kolorze fioletowo-pastelowym, spodenki w pastelowo-ametystowym i trampki w pastelowo-purpurowym w lawendowe kwiaty. Później zrobiła sobie i Anie warkocza na bok z kwiatami.
-No...Teraz wyglądamy jak siostry bliźniaczki- Powiedziały Zoo, Ama i Ana razem.
- Chodźmy na śniadanie.- Powiedziała Ana.
Zeszły we trójkę na dół po schodach na śniadanie.
-Dziewczyny wyglądacie ślicznie i jak bliźniaczki! - Powiedziała z uśmiechem mama Any i Zoji, gdy całą trójkę zobaczyła.
- Dziękujemy! - Powiedziały wszystkie.
- Wow! I nawet mówicie w tym samym momencie....Nieprawdopodobne....
-Dziewczyny wyglądacie ślicznie i jak bliźniaczki! - Powiedziała z uśmiechem mama Any i Zoji, gdy całą trójkę zobaczyła.
- Dziękujemy! - Powiedziały wszystkie.
- Wow! I nawet mówicie w tym samym momencie....Nieprawdopodobne....
-No....Też się zdziwiłyśmy.- Powiedziała Zoo.
- Dobra jedzmy, głodna jestem.- Powiedziała Ana.* czyt. Zu
- Może wyjdziemy na dwór?- Zapytała Amera.
- Dobry pomysł! Poznasz okolicę, naszych sąsiadów...- Odpowiedziała Annabeth.
- No właśnie! Pokarzemy Ci naszą szkołę i pizzerię, do której w każdy weekend chodzimy z mamą!- Wtrąciła Zoja.
- Okey! To chodźmy.
Ubrały takie same
sweterki w różnych kolorach i wyszły z domu. Chodziły po miasteczku do
późnego popołudnia. W końcu postanowiły pójść do parku odpocząć. Usiadły
na polanie i oglądały chmury.
- Cześć ! - Powiedział
wysoki brunet o ciemnych oczach i w miarę jasnej cerze. Był ubrany w
czarną skórzana kurtkę, dżinsowe spodnie, białą koszulkę i Adidasy.
- O cześć, Dawid!- Powiedziała Annabeth.
- He-eY! - Zaczerwieniła się Zoja.
- To jest Amera nasza
koleżanka, jest bornem. A to jest Dawid mój i Zoji przyjaciel, sąsiad i
największy rozrabiaka w szkole- Przedstawiła Ana.
Amera i Dawid przywitali się.
- Co tutaj robisz ?- Spytała Ana Dawida.
- Przechodziłem i zobaczyłem Zoję i Ciebie, więc jestem.
Rozmawiali tak do
wieczora. Zoja ciągle się rumieniła. Nikt nie wiedział, że Dawid się jej
podobał. Amera się z nim również zaprzyjaźniła. Wracali razem do domu,
pożegnali się pod bramą Any i Zoo. W domu Dziewczyny od razu poszły do
pokoi. Były wykończone. Zoja ciągle myślała o Dawidzie, Ana szybko
zasnęła, a Amera rozmyślała o dzisiejszym dniu. Nie były pewne co się
wydarzy. Cała trójka bała się, że nadludzie ich w końcu znajdą i
zaatakują wszystkich ludzi.
Następnego ranka...
"Nie, proszę! Zostawcie ich... Weźcie mnie!" Wszyscy uciekali jak najszybciej w stronę najwyższych gór, jednak Oni złapali dwie pozostałe dziewczyny.- Nie róbcie im krzywdy! - krzyczała, ale jej nie słuchali... Nadal krzywdzili dziewczyny, aż zaczęły coraz słabiej oddychać a w rezultacie zmarły.
- Nie! To wszystko moja wina! - krzyczała nadal nie słuchana.
Następnego ranka...
"Nie, proszę! Zostawcie ich... Weźcie mnie!" Wszyscy uciekali jak najszybciej w stronę najwyższych gór, jednak Oni złapali dwie pozostałe dziewczyny.- Nie róbcie im krzywdy! - krzyczała, ale jej nie słuchali... Nadal krzywdzili dziewczyny, aż zaczęły coraz słabiej oddychać a w rezultacie zmarły.
- Nie! To wszystko moja wina! - krzyczała nadal nie słuchana.
- Wszystko w porządku?
Dziwnie wyglądasz - spytała Amera jedzącą śniadanie Anę.- Co? Nie, nic -
jąkała się dziewczyna. Zoja zeszła na dół pół przytomna do kuchni.
- Z tobą też coś nie tak - odparła kosmitka widząc dziewczynę.
- Nie, po prostu nie mogłam spać i zasnęłam dopiero nad ranem - ziewnęła.
- Dziwne... Ja spałam normalnie.
- No widzisz... Serio jesteś kosmitką - Ana prychnęła śmiechem.
-Mamo, co dzisiaj na obiad? - dodała.
- Naleśniki z nutellą - odpowiedziała kobieta.
- Mniam! - odpowiedziały we trójkę chórem.
- Nie, po prostu nie mogłam spać i zasnęłam dopiero nad ranem - ziewnęła.
- Dziwne... Ja spałam normalnie.
- No widzisz... Serio jesteś kosmitką - Ana prychnęła śmiechem.
-Mamo, co dzisiaj na obiad? - dodała.
- Naleśniki z nutellą - odpowiedziała kobieta.
- Mniam! - odpowiedziały we trójkę chórem.
Zjadły naleśniki i od
razu wyszły na dwór. Ana zadzwoniła do Dawida z zapytaniem czy pójdzie z
nim. Na początku nie chciał, lecz, gdy dowiedział się, że Zoja też
będzie, zgodził się bez wahania. Wszyscy razem znowu poszli do parku w
to samo miejsce; pod wielkie zielone drzewo w środku parku, gdzie mało
osób zagląda, więc mieli większą swobodę.
- Dobrze...To co robimy?- Zapytał Dawid.
- Nie wiem...Gadamy?- powiedziała ironicznie Ana i od razu dokończyła, gdy zobaczyła miny wszystkich -Żartowałam!
- Wiemy, wiemy...te Twoje "żarty" często kończą się kłótnią...- Odpowiedział Dawid.
- Moja wina? Moja wina, że nie znacie się na żartach?- powiedziała żartobliwie Ana.
- Tak Twoja!- Powiedzieli wszyscy chórem.
Przez całe południe śmiali się i żartowali.
Po długim rozważaniu,
gdzie dalej iść, poszli do pizzerii. Dawno tam nie byli. Ostatni raz w
dniu śmierci ojca Zoo i Any. Było to 14 listopada. Był słoneczny i dość
ciepły dzień jak na listopad. Rodzice oraz najlepsi przyjaciele Zoo i
Any- Dawid, Alex, Fabian i Nora- byli wtedy w pizzerii, żeby świętować
urodziny taty dziewczyn. Weszli do pizzerii i usiedli przy największym
stoliku.
- Wszystkiego najlepszego tato!- Powiedziały Ana i Zoo.- Dziękuję córeczki- pocałował ojciec córki w czoło.
- Wszystkiego najlepszego Panu życzymy!- Powiedzieli przyjaciele Dziewczyn.
- Dzięki! Dobra to może coś zamówimy jak już tu jesteśmy. Jestem strasznie głodny!-Żartował mężczyzna.
Zamówili ulubioną pizzę mężczyzny- z podwójnym salami i dużą ilością sera. Wychodząc z pizzerii wszyscy byli bardzo szczęśliwi. Śmiali się i rozmawiali, aż przechodnie się na nich patrzyli podejrzanie. Niestety do czasu. Przechodząc przez ulicę jakiś piany mężczyzna jechał ze 200 km/h i nie zatrzymał się przed pasami. Wszyscy prócz ojca dziewczyn zdążyli uciec na drugą stronę ulicy. Ojciec zmarł na miejscu, a kierowca auta został zatrzymany tuż po wydarzeniu. Dostał dożywocie.
Wszyscy byli zrozpaczeni. Uroczysty pogrzeb odbył się 12 grudnia. Przyszli wszyscy prócz Fabiana i Nory, ponieważ Nora zmarła kilka dni przed pogrzebem ( na białaczkę ) i przez to Fabian się całkowicie załamał i powiesił tego samego dnia( był skrycie zakochany do szaleństwa w Norze).
Zoo, Ana, Dawid i Alex strasznie to przeżyli. Tyle śmierci bliskich osób w tak krótkim czasie. Przez pół roku chodzili do psychologa. Przez cały dzień pogrzebu trwała ponura atmosfera. Wszyscy tęsknili za ojcem nastolatek. Po przybyciu do domu dziewczyny poszły do swoich pokoi i nie wyszły z nich do następnego dnia.
CDN
"Planeta Bliźniaków"
Rozdział I "Tobiasz i jego siostra"
Na odległej planecie mieszkał potężny król Drawe razem ze swoja piękną żoną Delatią. Wszyscy bardzo kochali króla i królową. Rządzili oni bardzo dobrze. Kochali mocno swoje dzieci -bliźniaków- Tobiasza i Łucję. Była to dwójka bardzo grzecznych i kochających się dzieci. Zawsze bawili się z wszystkimi dziećmi z całego państwa Hydrom. Tobiasz był bardzo przyjaznym chłopcem i dogadywał się ze wszystkimi, ale Łucja nie miała zbyt wielu przyjaciół.
Pewnej gwiaździstej nocy ktoś napadł na zamek i zaatakował parę królewską. Niestety król i królowa nie przeżyli, ale na szczęście bliźniacy przeżyli.
Po napadzie było wiele do zrobienia, ale nikt nie miał ochoty tego wszystkiego teraz naprawiać. Królowa zginęła, król też nie żyje. Wiele ludzi zginęło i zostało rannych. Wszyscy się zastanawiali, co teraz będzie z Łucją i Tobiaszem. Wszyscy się martwili, ale tylko jedna osoba postanowiła im pomóc i zajęła się nimi. Była to 30-letnia kobieta z długimi, prostymi, brązowymi włosami z grzywką. Miała w domu 3 koty, 4 psy, 2 konie, fretkę, 7 rybek, 5 chomików, świnkę morską, królika, 4 krowy i 4 byki, 6 świń, 3 barany, 2 kozy i 16 myszek hodowanych. Posiadała największy dom i gospodarstwo na Luxymoon.
(Niedokończone, do retuszu)
CDN
"Kassandra"
Prolog
Przeszłam w życiu przez tyle krzywd, tyle kłamstw, oszustw. Straciłam najlepszą przyjaciółkę. Miałam nawet już myśli samobójcze. Nigdy nie dogadywałam się z ludźmi nawet w dzieciństwie stroniłam od moich rówieśników. Bałam się nowych przyjaźni. W szkole wszyscy się ze mnie nabijali, przezywali "kujonem" ( Tak, uwielbiałam chodzić do szkoły i miałam same dobre oceny, nawet zachowanie miałam wzorowe). Chodziłam na przerwach sama korytarzami. Jedynie oparcie miałam w mojej nauczycielce od matematyki. Zawsze pomagała mi, gdy mi dokuczali. Zawsze była ze mną w dobrych i złych chwilach. Niestety ona poszła uczyć do innej szkoły, a ja rok po tym do liceum. Nie widziałam się z nią od tamtego czasu prawie. Gdy zaczęłam liceum wpadłam w depresję. Straciłam nadzieję, że znajdę tą jedyną, tą prawdziwą przyjaciółkę. Myślałam, że już na zawsze zostanę sama, że nigdy już nie będę szczęśliwa.
Jednak myliłam się. Los postanowił to zmienić, wszystko zmienić. Zaraz Wam wszystko opowiem od początku....
Rozdział I "Urodziny Kassandry"
Wszystko zaczęło się odkąd skończyłam 17 urodziny, czyli od 18 sierpnia. Ten dzień zapowiadał się bardzo miło. Była piękna słoneczna pogoda, ani jednej chmurki na niebie. Po prostu idealnie. Tylko nie sądziłam, że cała moja radość mogła prysnąć przez jedno małe zdanie.
-Sto lat Kassandra ! Życzę Ci wszystkiego najlepszego, a przede wszystkim, żebyś w końcu wyszła do ludzi!- Zażartowała mama
-Mamo...Przecież wiesz...
-Wiem, wiem córeczko. Tylko żartowałam, ale na prawdę by ci się przydało jakieś towarzystwo w twoim wieku. Ciągle siedzisz sama w tym pokoju w słuchawkach czytając jakąś książkę, albo chodzisz ze mną i moimi koleżankami. Inne dziewczyny w twoim wieku to wstydzą się swoich rodziców i wracają po nocach. A ty?
-A ja nie lubię imprez, wole książki i się wyspać, a jeżeli mam zarwać noc to tylko przez dobrą książkę. Poza tym ja się ciebie nie wstydzę mamo...Przecież wiesz...Kocham Cię i zawsze tak będzie.
-Wiem córeczko. Też Cię kocham, a teraz jedzmy, bo będzie zimne.
-Okey...
Moja mama już taka jest. Mój tata zostawił mamę 3 lata temu i nadal się z tym nie pogodziła. Ma tylko mnie, bo moi dziadkowie nie żyją od 10 lat, a moja młodsza siostra zmarła zaraz po urodzeniu. Strasznie to przeżyła. Martwi się o mnie.
-A teraz czas na twój prezent urodzinowy Kessy.
-Jejciu! Masz dla mnie prezent? Dziękuję, ale na prawdę nie musiałaś....
-Nie przesadzaj. Dostałam ostatnio podwyżkę, a poza tym od dłuższego czasu zbierałam na to.
-Dziękuję! Nie mówiłaś mi, że dostałaś podwyżkę....
-Pewnie zapomniałam Ci powiedzieć. Byłam ostatnio trochę zajęta.....Dobra otwieramy twój prezent czy nie?
-Tak, tak mamo.
CDN
Przed opowiedzeniem...Jakiejś książki....
"Spacerując po parku, ze słuchawkami na uszach i muzyką na full'a, pewnie wyglądam jak każda inna dziewczyna. Szczęśliwa, beztroska, bez żadnych problemów, ale tak nie jest. Zawsze idę do rezerwatu, żeby ochłonąć, przemyśleć wiele spraw. Ostatnio często mi się to zdarza. Martwię się zbyt wieloma rzeczami. "
CDN
"Bliźniaczki z dwóch światów"
Rozdział I
*Patrycja*-Poniedziałek
Wstałam rano z myślą, że dziś są moje urodziny. Cieszyłam się. Wierzyłam, że tym razem będą one normalne. Wzięłam z szafki moje ulubione rzeczy i poszłam się przyszykować do szkoły. Ubrałam się, pomalowałam lekko i poszłam do pokoju. Wzięłam szczotkę z biurka i zaczęłam czesać się przed dużym różowym lustrem. Zrobiłam sobie kłosa dobieranego i poszłam obudzić braci do szkoły. Może i byli starsi, ale i tak zawsze ich musiałam budzić. Po stoczonej walce na śmierć i życie z braćmi ( oczywiście wygrałam ) poszłam zjeść śniadanie. Zrobiłam sobie płatki z mlekiem. Szybko zjadłam i wzięłam się za kanapki do szkoły. Po 15 minutach od obudzenia chłopców, zeszli obydwoje na śniadanie.
- Jadłaś już?-Zapytał Cecyl.
- Tak, a co?- odpowiedziałam.
- Głupio się pytasz! Miałaś nam też zrobić!- powiedział Ksawery.
- No chyba sobie żartujecie! Możecie sobie sami zrobić! Jesteście ode mnie starsi!-odpowiedziałam podniesionym głosem.
- Nie pozwalaj sobie! -Powiedział Ksawery.
- No właśnie, siostrzyczko. Poza tym od tego ma się młodsze rodzeństwo!
- Od czego? Od wysługiwania się na każdym kroku?! Ja mam za Was wszystko robić, a Wy nic, Tak?!
- Tak!-Krzyknęli chórem.
Dla nich to była dobra zabawa. Znęcanie się nad młodszą siostrą. Dla mnie to była codzienna rutyna. Nienawidziłam ich. Zawsze musiałam wszystko za nich robić. Marzyłam o tym, żeby mieć, gdzieś tam w świecie bliźniaczkę(lub siostrę), o której nie wiem. Jakoś znosiłam braci każdego dnia.
Ubrałam buty, kurtkę, słuchawki i wyszłam z domu na autobus. Znowu zapomnieli o moich urodzinach-pomyślałam. Pod szkołą ściągnęłam słuchawki z głowy i schowałam do plecaka. Weszłam po schodach, otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Moja szkoła jest duża. Łączy się z dwoma różnymi szkołami. Wszyscy tu zbierają się w tzn. grupkach. Ja nie należę do żadnej. Zawsze trzymam się na uboczu.
Wyszłam z domu do szkoły. Poszłam dłuższą drogą przez park, bo chciałam wszystko przemyśleć.Idąc przez rezerwat rozmyślałam nad swoim życiem. Nagle wbiegła na mnie jakaś dziewczyna.
- Uważaj! - powiedziała.
- Ale to Ty we mnie wbiegłaś! - odpowiedziałam.
- Okey, przepraszam. masz rację...Chwila...Ty wyglądasz jak Ja!
- Co? To Ty wyglądasz tak samo jak Ja!
CDN
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz